Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Na prostym odcinku drogi zjechała BMW na przeciwległy pas ruchu i uderzyła w mazdę (zdjęcia)

Wczoraj po południu na jednej z ulic w Rykach doszło do zderzenia dwóch pojazdów osobowych. Jedna osoba została przewieziona do szpitala.

Do zdarzenia doszło w piątek po południu na ul. Piaskowej w Rykach. Służby ratunkowe otrzymały informację o zderzeniu dwóch pojazdów osobowych. Na miejscu interweniował zespół ratownictwa medycznego, straż pożarna oraz policja.

Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że kierująca osobowym BMW 41-letnia mieszkanka Ryk zjechała na przeciwległy pas, gdzie uderzyła w osobową mazdę kierowaną przez 35-letniego mieszkańca powiatu ryckiego.

W wyniku zderzenia pojazdów kierujący mazdą wymagał konsultacji medycznej i został przewieziony do szpitala. Obydwoje kierujący byli trzeźwi. Policjanci ustalają szczegółowe okoliczności zdarzenia.

Na prostym odcinku drogi zjechała BMW na przeciwległy pas ruchu i uderzyła w mazdę (zdjęcia)

(fot. Policja Ryki)

12 komentarzy

  1. I ja się takich kierowców bardziej boję,
    niż tych jadących 200km/h po pustej autostradzie.

    • Psycholog społeczny

      Ciekawe jak się czują kierujący BMW czując wzrok na swoich plecach innych użytkowników dróg , wiedząc o tym jakie mają o nich zdanie .

    • Jak możesz się bać kogoś na pustej autostradzie, skoro tam Ciebie nie ma?

  2. „ty masz gorsze auto”

  3. Kiepsko – baba za kierownicą.
    Źle – baba za kierownicą SUV-a.
    Bardzo źle – baba za kierownicą białego SUV-a.
    Tragedia – baba za kierownicą białego SUV-a BMW.

  4. Oczy w telefonie i efekt gotowy …..a ten kolega co mówił o pustych autostradach , to może powie mi gdzie takowe są , bo ja takich nie widziałem a jeżdżę ostatnio sporo zwłaszcza po a4 . Gratuluję odwagi w w jeździe 200 km/h , w niektórych miejscach to i 80 km/h nie da się jechać tam …

    • Psycholog społeczny

      Tak . Tym bardziej gdy jakiś idiota z BMW wyprzedzi cię by nagle ostro hamować i uczyć cię jazdy .

    • Polskie autostrady są jednymi z najniebezpieczniejszych w UE. Skąd się to bierze? Właśnie z przeświadczenia takich gigantów intelektu, że 200 km/h można tam latać zupełnie bezpiecznie. Taka „szybka ale bezpieczna” jazda po autostradach kończy się, gdy na horyzoncie pojawia się pagórek, lekki łuk, za którym jest korek albo jakiś samochód jadący przepisowo chce wyprzedzić TIR i zjedzie „nagle” („nagle” dla kogoś, kto pędzie 200 km/h) na lewy pas. Nie ma takiej opcji, żeby wtedy bezpiecznie wyhamować. Prawo o ruchu drogowym można naginać i łamać do woli, często bezkarnie, ale praw fizyki się nie oszuka.

      • Faktem jednak jest, że w Niemczech na niektórych autostradach limitu prędkości nie ma, a mimo wszystko nie są najniebezpieczniejsze,
        więc może faktycznie nie w prędkości problem, tylko w umiejętnościach i kulturze jazdy.

        • Po pierwsze, choć na większości niemieckich autostrad faktycznie nie ma limitu prędkości, to jest prędkość ZALECANA, która wynosi 130 km/h. I badania pokazują, że 80% niemieckich kierowców rzeczywiście jeździ nie szybciej niż 130 km/h. Tylko 2% rozpędza się na autostradach powyżej 160 km/h. Bo jest to cywilizowany naród, który rozumie, z jaką odpowiedzialnością wiąże się prowadzenie samochodu. Wprowadzenie czegoś takiego w Polsce byłoby jak danie małpie brzytwy.

          Po drugie, 100%-owa odpowiedzialność za bezpieczeństwo jazdy spoczywa ZAWSZE na tym, który decyduje się jechać powyżej prędkości zalecanej. Czyli nie ma bydła polegającego na tym, że jak ja jadę 300 km/h to nikt nie ma prawa mi wjechać na lewy pas, bo ja mam pierwszeństwo. Nie. Zalecam zapoznać się z artykułem na temat czeskiego milionera, który jechał po autostradzie w Niemczech 417 km/h. Teraz ma zarzuty prokuratorskie. Dlaczego? Oto fragment artykułu (linka nie wkleję, bo linki są blokowane):

          „Wyposażone w 8-litrowy, 1500-konny silnik W16 bugatti z Passerem za kierownicą rozpędziło się według danych GPS do 417 km/h. Cała próba odbyła się na 10-kilometrowym odcinku autostrady A2 między Berlinem a Hanowerem. I chociaż nie obowiązuje ograniczenie prędkości, mężczyzna zwrócił uwagę nie tylko internautów, ale także rządu i policji.

          Bardzo szybko odniosło się do niego niemieckie Ministerstwo Transportu, które potępiło zachowanie Czecha, wskazując na możliwe złamanie przepisów.

          Jak zaznacza resort, każdy uczestnik ruchu drogowego ma zachowywać się na drodze tak, by nie narażać innych na niebezpieczeństwo i ryzyko utraty życia lub zdrowia. Decydując się na rozwijanie wyższych prędkości, należy robić to z zachowywaniem rozsądku. Poza tym zgodnie z niemieckim prawem każdy kierowca może jechać na tyle szybko, by w każdej chwili mieć pełną kontrolę nad samochodem.

          Negatywnie sytuację skomentowała także policja, która wszczęła postępowanie. Jak się okazuje, zachowanie mężczyzny może zostać uznane jako nielegalne ściganie się z samym sobą na drodze publicznej. Sprawa trafiła do prokuratury. Postanowiłem sprawdzić, co mówią przepisy na ten temat.

          Brak ograniczeń prędkości? I tak, i nie
          Niektórych taki rozwój sytuacji może dziwić. W końcu próba została wykonana na odcinku, na którym nie ma ograniczenia prędkości. Trzeba jednak rozważyć tutaj kilka kwestii. Po pierwsze, fakt, że na danym odcinku niemieckiej autostrady nie ma ograniczenia prędkości, nie oznacza, że możemy bezkarnie jechać, ile nam się podoba. Wszystko do czasu.

          Jeśli będziemy uczestniczyć w wypadku, niezależnie od przyczyn, zostaniemy uznani za współwinnych, a ubezpieczyciel może wręcz wystąpić o regres wypłaconego odszkodowania. Zalecaną prędkością na odcinkach bez ograniczeń, jest 130 km/h. Jeśli ją przekraczamy, godzimy się na ewentualne ryzyko.”

          Czas już naprawdę odczarować ten mit niemieckiej autostrady jako obory, w której każdej świni wszystko wolno.

Z kraju