Sobota, 20 kwietnia 202420/04/2024
690 680 960
690 680 960

Mieszkańcy kontra deweloper. Nie chcą bloków w swojej okolicy, apelują by miasto choć raz stanęło po stronie obywateli (zdjęcia)

Przybiera na sile protest mieszkańców ul. Goździkowej w Lublinie, którzy sprzeciwiają się planom budowy kilkunastu bloków w ich sąsiedztwie. Jak zapowiadają, będą bronić tych terenów aż do skutku.

W środę odbyła się kolejna odsłona protestu mieszkańców Ponikwody, którzy stanęli naprzeciw planom dewelopera chcącego stawiać bloki w rejonie ul. Goździkowej. Sprzeciwiają się oni lokalizacji w tej okolicy zabudowy wielorodzinnej z kilku powodów. Przede wszystkim wskazują, że jest to jeden z nielicznych obszarów na terenie Lublina, który służy „przewietrzaniu” miasta, a tym samym zapewnia relatywnie niski stopień zanieczyszczenia powietrza w porównaniu z innymi miastami w Polsce. Do tego dochodzi fakt, iż większość osób przeniosła się w ten rejon miasta właśnie z blokowisk szukając tu ciszy i spokoju, gdyż plany wskazywały, że żadnych bloków tu nie będzie.

Mieszkańcy mają żal do miejskich urzędników, którzy wydali deweloperowi decyzję o warunkach zabudowy, choć bloki w żaden sposób nie pasują do otoczenia. Do tego nie informując lokalnej społeczności, gdyż nikt, oprócz trzech właścicieli sąsiednich działek o tym nie wiedział. Dodają również, że choć nie ma planu zagospodarowania przestrzennego tej okolicy to jednak inne dokumenty wskazują wyraźnie, że przeznaczenie tego terenu to zabudowa jednorodzinna i zieleń. Kolejnym problemem ma być kompletny brak infrastruktury w postaci dróg czy chodników.

Dzisiaj na spornej działce odbyła się konfrontacja, w trakcie której naprzeciwko siebie stanęli protestujący mieszkańcy, przedstawiciel dewelopera oraz miejscy urzędnicy odpowiedzialni za wydawanie pozwoleń na budowę czy też tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego.

-Tutaj wydane zostały dwie decyzje o warunkach zabudowy, zostały poinformowane strony. Chodzi o właścicieli działek bezpośrednio sąsiadujących z działką na której ma powstać inwestycja. W pierwszym przypadku były to cztery osoby, w drugim trzy. Decyzja o warunkach zabudowy jest decyzją wstępną. Na podstawie pierwszej decyzji inwestor wystąpił o pozwolenie na budowę. Obecnie sprawa jest w toku. Co do drugiej decyzji jeszcze wniosku o wydanie pozwolenia o pozwolenie na budowę nie złożono. Prawo do odwołania się mają jednak tylko strony postępowania, czyli właściciele sąsiednich działek – mówiła Beata Malicka-Ząbek zastępca dyrektora wydziału architektury i budownictwa.

Jak wyjaśnia przedstawiciel dewelopera Paweł Wojtkiewicz, wszystko odbywa się zgodnie z założeniami, które obowiązują na tym terenie, a więc niską zabudową mieszkaniową mieszaną – jednorodzinną i wielorodzinną. Inwestor zgodnie z zapisanymi własnościami z warunków zabudowy przystąpił do projektowania czterech budynków mieszkalnych wielorodzinnych w pierwszej grypie wysokościowej. Mają to być budynki trzypiętrowe, czyli wypełniają one w całości założenia, które są restrykcją całego tego obszaru. Budynki zgodnie z zapisami warunków technicznych mają też spełniać wszystkie założenia tych warunków, a wiec wysokość, szerokość elewacji, intensywność zabudowy, bilanse zieleni czy miejsc postojowych.

Mieszkańcy przypomnieli, że wydanie podobnej decyzji dla terenów przy sąsiedniej ulicy Dębowej, zostało skrytykowane przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Trzy razy decyzja była zaskarżana i trzy razy Samorządowe Kolegium Odwoławcze ją cofnęło.

– Prosimy, aby wreszcie miasto, pierwszy raz stanęło po stronie mieszkańców. Nie przypominam sobie, w mojej ocenie, aby była taka sytuacja, kiedy to mieszkańcy wygrali, a teren zielony nie został zabudowany. Zaobserwowaliśmy również, że w ostatnim czasie na terenie miasta coraz częstszy jest proceder, że deweloperzy kupują tereny zielone i przekształcają je na zabudowę wielorodzinną. Jest jeszcze coś takiego, jak czynnik społeczny i sumienie. Więc apeluję do państwa sumienia, abyście pomyśleli też o mieszkańcach i bardzo proszę o rozpatrzenie ponad pół tysiąca wniosków, jakie złożyli mieszkańcy, aby pierwszy raz wygrali mieszkańcy, a nie deweloperzy – mówiła Justyna Budzyńska, przewodnicząca zarządu dzielnicy Ponikwoda.

Urzędnicy tłumaczyli, że nie ma tutaj planu miejscowego, gdyż w 2000 roku przewidywano tu budowę drogi wyprowadzającej ruch z miasta do węzła w Elizówce. W międzyczasie powstała jednak obwodnica, a więc trasa ta stała się nieaktualna. W lipcu 2019 roku, w ramach nowego studium, dokonano aktualizacji, a tym samym można było przystąpić do opracowania planu miejscowego. Mieszkańcy złożyli ponad 600 wniosków, które są obecnie analizowane. Podkreślano również, że nowe studium określiło na tym obszarze tereny mieszkaniowe o niskiej intensywności, w części przyległej do al. Spółdzielczości Pracy tereny usługowe, mały obszar usług przy ul. Dożynkowej, jak również dużo terenów zielonych w ramach ekologicznego systemu obszarów chronionych, które obejmują najcenniejsze tereny przyrodnicze chronione przed zabudową.

Mieszkańcy mają żal do urzędników, że choć wiedzieli, że inny wydział prowadzi prace nad planem miejscowym, wydali zgodę na zabudowę terenu, zamiast wstrzymać decyzję na te kilka miesięcy. Ci w odpowiedzi tłumaczyli, że nie mieli możliwości zawieszenia postępowania, a co więcej, decyzja o warunkach zabudowy nie musi być zgodna z planem miejscowym. Z kolei brawami nagrodzono jedną z mieszkanek, która w reakcji na zapowiedź wybudowania przez developera 700 metrów nowej drogi, poprosiła o wskazanie choć jednej ulicy w mieście, którą developer wybudował na swój koszt i oddał mieszkańcom. Odpowiedzi nie uzyskała.

-Będziemy bronić tych terenów, ponieważ w studium mamy zagwarantowane, że będzie to teren zielony i zabudowa jednorodzinna – zapewnia przewodnicząca zarządu dzielnicy Ponikwoda Justyna Budzyńska.

(fot. lublin112)

74 komentarze

  1. nikt tutaj nie wspomniał że te tereny są osób prywatnych, którzy nie mogą nic zrobić z własną ziemia ponieważ sąsiedzi sobie wymyślili że chętnie na tych terenach zrobiliby tereny zielone co by mogli chodzić na spacerki. Tylko szkoda że właściciel działki nic nie dostanie za nią bo miasto nie ma pieniędzy na wykupienie działek pod tereny zielone. Ale za to będzie musiał płacić za te „tereny zielone” podatki.

    • A może miasto niech park zrobi bo w tej części Lublina to terenów takich jak na lekarstwo. Tylko bloki i bloki deweloperzy rządzą w każdą dziurę w ziemi się wcisną i mają na to zgodę chyba zanim jeszcze pomyślą o inwestycji. Dziwie się że jeszcze nikt tu im na ręce nie patrzy bo to śmierdzi na kilometr.

Z kraju