Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Coraz częściej kierowcy poruszają się pod prąd. Sprawdzono, jakie są tego przyczyny

Nieznajomość przepisów ruchu drogowego jest podstawową przyczyną wjeżdżania kierowców pod prąd na drogi szybkiego ruchu. Są jednak również inne powody.

W ostatnim czasie bardzo często publikujemy nagrania prezentujące kierowców, którzy poruszają się pod prąd stwarzają ogromne zagrożenie w ruchu drogowym. O ile w mieście, gdzie pojazdy nie osiągają dużych prędkości, zderzenie z tego typu autem kończy się kolizją, czy też niegroźnym wypadkiem. Jednak na drogach kilkupasmowych, czy też ekspresowych i autostradach, zdarzenia takie najczęściej są tragiczne w skutkach. W związku z oddawanymi do użytku kolejnymi odcinkami dróg ekspresowych, sytuacja taka nasila się w całym kraju. Dlatego też drogowcy postanowili przeanalizować zarejestrowane przypadki jazdy pod prąd.

Z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że główną przyczyną jazdy pod prąd jest przede wszystkim nieznajomość przepisów ruchu drogowego. Kierowcy nie zwracają uwagi na oznakowanie, tylko np. chcąc jechać w lewo, skręcają w lewo w miejscach, gdzie jest to zabronione. Kolejne przyczyny to chęć uniknięcia opłaty za przejazd odcinkiem płatnym. Dotyczy to autostrad, kiedy to kierowcy widząc bramkę poboru opłat, potrafią zawrócić, aby nie płacić za przejazd. Trzecią z przyczyn jest źle wybrany kierunek ruchu w trakcie wyjeżdżania z Miejsc Obsługi Podróżnych. Na kolejnym miejscu są świadome działania, czyli głównie zawracanie na widok zablokowanej drogi z powodu np. wypadku. Jako ostatnią z przyczyn, wskazano kierowców znajdujących się pod wpływem alkoholu.

Potwierdza się to z przypadkami zarejestrowanymi w naszym regionie. Przy czym analizując kilkadziesiąt zdjęć i nagrań, jakie zarejestrowali i przesłali nam nasi czytelnicy, nie ma wyraźnej różnicy pomiędzy kobietami a mężczyznami. Zarówno jedni jak i drudzy wjeżdżają pod prąd. Dość często jednak za kierownicą siedziały starsze osoby. W jednym z przypadków, ok. 80-letni mężczyzna zatrzymany na wysokości Świdnika, w ogóle nie wiedział gdzie jest. Jak tłumaczył, szukał zjazdu na Nałęczów sądząc, iż znajduje się w okolicach Garbowa i Markuszowa.

Co najbardziej zaskakuje, były też przypadki, kiedy pod prąd poruszali się zawodowi kierowcy m.in. pojazdów dostawczych. Jak wyjaśniają drogowcy, węzły i łącznice są projektowane i budowane w taki sposób, aby intuicyjnie prowadzić kierowcę zgodnie z ruchem prawostronnym. Zjazd pod prąd jest zachowaniem nienaturalnym. Aby pojechać w tej sposób, trzeba złamać kilka przepisów i nie zauważyć, bądź też nie zwrócić uwagi, na szereg znaków zarówno poziomych, jak też pionowych.

Kolejną sprawą jest fakt, iż większość kierowców, którzy już wjadą pod prąd, nie zwraca uwagi na sygnały dawane im przez innych kierujących. Warto pamiętać, że jeżeli już zdarzy się taka sytuacja, należy bezzwłocznie zatrzymać się na pasie awaryjnym i włączyć światła awaryjne. Następnie trzeba ostrożnie opuścić pojazd i jeśli to możliwe schronić się za barierą ochronną. Kolejną czynnością powinno być powiadomienie służby drogowej lub policji, które pomogą kierowcy wydostać się z „pułapki”. Nie należy próbować samodzielnie zawracać, gdyż powoduje to dodatkowe zagrożenie, a taki manewr może zakończyć się tragicznie.

Coraz częściej kierowcy poruszają się pod prąd. Sprawdzono, jakie są tego przyczyny

(fot. archiwum, GDDKiA)

26 komentarzy

  1. W Chorwacji w celu uniknięcia takich sytuacji prócz znaków drogowych są olbrzymie napisy przy wyjeździe z MOP „wyjazd tędy grozi śmiercią”. (Przynajmniej na tym, na którym się zatrzymywaliśmy)

  2. PL to eldorado dla drogowej patologii

    Polska to eldorado dla drogowej patologii. Kwoty mandatów zachęcają do popełniania wykroczeń

    Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że maksymalną wysokość obowiązującego obecnie mandatu za wykroczenie drogowe (tj. 500 zł) uchwalono… 22 lata temu! Łukasz Zboralski, ekspert ds. bezpieczeństwa drogowego, zauważył, że wspomniane 500 zł w tamtym okresie odpowiadało ok. 45 proc. średniej pensji. Gdyby zastosować takie samo kryterium dziś (45 proc. średniej), to mandat za wykroczenie drogowe w maksymalnej wysokości powinien być równy kwocie ok. 2300 zł. A nie jest, co zachęca drogową patologię do popełniania wykroczeń i powodowania śmiertelnych wypadków.

    Okazuje się, że Polska jest jednym z najbardziej niebezpiecznych państw Europy pod względem liczby śmiertelnych wypadków na drogach. W ciągu roku na każdy 1 milion mieszkańców ginie u nas aż 76 osób. Dla porównania – średnia dla wszystkich państw UE wynosi 49 zgonów na każde 1 mln mieszkańców. Są jednak kraje, gdzie na drogach ginie ponad dwukrotnie mniej ludzi niż w Polsce (Szwecja: 32, Holandia i Irlandia: 31, Dania: 30, Wlk. Brytania: 28). Absolutnym liderem w tej klasyfikacji pozostaje jednak Norwegia. W 2018 roku na 1 mln mieszkańców tego kraju w wypadkach drogowych ginęło zaledwie 20 osób.

    Jednym z powodów wysokiego współczynnika śmiertelności na polskich drogach, obok jakości używanych pojazdów oraz stanu drogowej infrastruktury, jest przyzwolenie na tzw. drogową patologię. Wielu kierowców uważa, że jak np. w terenie zabudowanym pojedzie „szybko ale bezpiecznie”, to nie spowoduje żadnego wypadku. Efekt jest taki, że śmiertelnych zderzeń oraz potrąceń w przeliczeniu na 1 milion mieszkańców jest u nas 2,5 razy więcej niż w Wlk. Brytanii oraz ponad 3,5 razy więcej niż w Norwegii.

    Apropo Norwegii – jedną z przyczyn, dla której mieszkańcy tego kraju jeżdżą tak bezpiecznie, jest wyeliminowanie patologicznych zachowań drogowych poprzez groźbę nałożenia wysokiej sankcji finansowej. Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez serwis MojaNorwegia.pl – jeśli maksymalna dozwolona prędkość na drodze wynosi 60 km/h (lub mniej), to w przypadku jej przekroczenia do 5 km/h, mandat karny jest równy kwocie 800 koron (ok. 347 zł). Gdy wspomniany limit przekroczy się od 6 do 10 km/h – mandat rośnie do kwoty 2.100 koron (ok. 910 zł). Jeśli kierowca przekroczy dopuszczalną prędkość od 11 do 15 km/h – mandat wyniesie 3.800 koron (ok. 1.644 zł). Przekroczenie od 16 do 20 km/h skutkuje mandatem w wysokości 5.500 koron (ok. 2 380 złotych), a od 21 do 25 km/h – mandatem 8.500 koron (ok. 3.677 złotych). Przekroczenie prędkości o 26 km/h (lub więcej) to – oprócz mandatu – także groźba utraty prawa jazdy na okres od 3 tygodni do 5 miesięcy.
    Dla porównania – w Polsce za przekroczenie prędkości o 26 km/h grozi mandat w wysokości od 100 do 200 zł, a zamiast odebrania prawa jazdy kierowca otrzymuje zaledwie 4 punkty karne…

    Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – w naszym kraju jeździłoby się bezpieczniej, a liczba ludzi zabitych na drogach byłaby mniejsza, gdyby drogowa patologia została poskromiona groźbą wysokich sankcji finansowo-administracyjnych. Mandat między 2.000 a 2.500 zł połączony z czasową utratą prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 26 km/h, to coś, co przyczyniłoby się do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach.

  3. Pabloo(oryginał)

    Oczywiście komentarz dla Eldorado

  4. „ten od patologii drogowej”-co się rozpisał na pół strony -czuję że to kolejny odszczepieniec LGBT co mu źle w PL i wszystkich by karał i prześladował

    • Wszystkich tak…? Uważasz więc, że każdy tak jak ty patusie ma w d…ie wszystkich i wszystko i wiezie śmierć??

  5. Oznakowanie dobre w Polsce ????? Serio ???? Bez zartow. Proponuje przejechac kilka odcinkow i policzyc ile znakow reklam tablic i tabliczek w pasie drogowym napotkacie i ile z nich rzeczywiscie ma znaczenie….

  6. wieśniaki tak jeźdzą i wyborcy PO

Z kraju