Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Jedni chcą koszenia terenów zielonych, inni ograniczenia tych działań. „To mielenie dzikiej przyrody”

Jest apel do miejskich urzędników, aby jak najbardziej ograniczyć koszenie trawy na terenie miasta. Przedstawiciele Zielonych podkreślają, że dzika, spontaniczna roślinność jest miejscem bytowania jak też stanowi źródło pożywienia dla niezliczonych organizmów tworzących sieć życia.

Praktycznie nie ma dnia, abyśmy nie otrzymywali sygnałów od mieszkańców Lublina, którzy skarżą się na niewykoszoną w wielu miejscach na terenie miasta trawę. Jedni wskazują, iż zasłania ona widoczność, kolejni zaś narzekają, że zarośnięte tereny zielone wyglądają nieestetycznie czy też jest utrudnione z nich korzystanie.

Jest jednak również druga strona, która apeluje do miejskich urzędników, aby jak najbardziej ograniczyć koszenie trawy. Działacze Zielonych domagają się bowiem zrewidowania miejskiej polityki w tej sprawie. Podkreślają, że od dłuższego czasu trwa nieustający „Festiwal Mielenia Dzikiej Przyrody”. Dotyczy to zarówno terenów należących do miasta, jak też spółdzielni, sieci handlowych, firm, parafii, stacji paliw czy też prywatnych właścicieli posesji.

Lokalna aktywistka Irena Kołodziej zaznacza, że dzika, spontaniczna roślinność jest miejscem bytowania jak też stanowi źródło pożywienia dla niezliczonych organizmów tworzących sieć życia. Mowa również o owadach zapylających. Tymczasem ciężki sprzęt koszący każdorazowo niszczy tę sieć. Działaczka mówi tu o chrząszczach, larwach motyli i ciem, gniazdach dzikich pszczół i trzmieli. Do tego dochodzi niszczenie kwitnącej roślinności.

Przedstawiciele Zielonych podkreślają, że bez dzikich kwiatów nie przetrwają dzikie zapylacze, bez owadów i ich larw nie przetrwają ptaki, jeże i ropuchy, bez sieci życia, której jesteśmy częścią, nie przetrwamy my – ludzie.

– Z tego co wiemy coraz więcej miast zaczyna rozumieć ten problem i ograniczać koszenie – Warszawa, Wrocław, Białystok. Również Lublin powoli włącza się w ten trend. Z satysfakcją odnotowujemy pojawianie się w mieście kwietnych łąk, cieszy nas też, że horrendalna liczba 8 koszeń w sezonie została w ostatnich latach ograniczona, przynajmniej nominalnie. Dziękujemy za to, ale prosimy o więcej, znacznie więcej – mówi współprzewodnicząca Lubelskich Zielonych Magdalena Wojciechowska-Jędrzejczyk.

Działacze przedstawili także postulaty w tej sprawie. Chcą, aby pierwsze koszenia realizowane były znacznie później niż obecnie, wyznaczenia w całym mieście terenów, gdzie kosi się nie więcej niż 1-2 razy w sezonie, wprowadzenia stałej praktyki koszenia wzdłuż jezdni czy chodnika w postaci wyłącznie 1-metrowego pasa i pozostawienie reszty przyrodzie, tworzenia kwietnych wysp a także zastępowanie ciężkiego sprzętu lżejszym czyli traktorów ręcznymi kosami.

Jeżeli chodzi o tereny, gdzie koszenie ma zostać ograniczone do 1-2 razy rocznie, mają to być miejsca nieużytkowane, nie wykorzystywane w celach rekreacyjnych, oraz te, gdzie za koszeniem nie przemawiają względy bezpieczeństwa. Chodzi głównie o skarpy, rozległ i wielohektarowy teren byłego cmentarza żydowskiego przy zbiegu ul. Walecznych i Andersa, wąwozy Czuby i Rury poza miejscami do zabaw oraz sportu czy pikników a także tereny przyuliczne o słabym natężeniu ruchu. Aktywiści proponują także, aby na pasach zieleni między jezdniami koszenie odbywało się tylko w bezpośrednim sąsiedztwie skrzyżowań.

(fot. Leszek Mikrut)

44 komentarze

  1. Tą sieć życia przywolana w komentarzach niech natychmiast skrócą, przytną na całej ul Radości na osiedlu Skarpa. Wysokość trawy uniemożliwia bezpieczny wyjazd z podporzadkowanych uliczek osiedlowych. Zaczną się pozwy dla miasta po stłuczkach przez ograniczoną widoczność. Dziecko na rowerku, niewidoczne matce ucieknie i wyjedzie z gąszczu wprost pod auto. Trochę wyobraźni włodarze i kierownicy Wydziału zieleni i gospodarki komunalnej. Łapać za kosy!

    • Cóż, nikt się poważnie nie zainteresuje sytuacją, dopóki nie dojdzie do tragedii. A wtedy sam minister (nie)sprawiedliwości zainterweniuje i będą rżnąć przy samej glebie wszystko co popadnie…

  2. Na DDR wzdłuż Bystrzycy to trawa jest wyższa od rowerzystów 😉 Na prostej to ok, ale przy S pod mostem w okolicy dworku Graffa to jest bardzo niebezpiecznie, nie dość że jest tam wąsko to chaszcze dodatkowo zwężają przejazd i nie widać czy ktoś nie jedzie z przeciwka. Jak dojdzie do wypadku to dopiero ktoś się weźmie za działanie.

  3. Pieniędzy brak, miasto i chodniki w tym roku niesprzątane z piachu i zarastającej trawy, jestem za częsciowym nie koszeniem , ale jesli nie kosimy i nie oczyszczamy z rosnacej trawy chodników to tępo ich zarastania będzie szybsze bo nie sprzątnięty piasek plus zgniła roslinność to baza aby rozsiane nasionka zaczęły rosnąć itd

  4. kleszcze lubią to

  5. nie kryty krytyk

    jakoś dzika przyroda nie przeszkadzała jak tępili komary.

  6. Od artykułu minął tydzień. Nie zauważyłem, jeżdżąc codziennie po Lublinie, aby gdziekolwiek ubyło wysokiej trawy przy przejściach dla pieszych (także w okolicach szkół) oraz osiedlowych wyjazdach. Hańba! Czy ratusz i jego służby czekają na jakąś tragedię, czy kompletnie odlecieli już w swojej zielonej ideologii uchwaszczania miasta i cięcia kosztów na bezpieczeństwie mieszkańców?!

Dodaj komentarz

Z kraju