Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Zobaczył ruszającą się „plamę” i strzelił. Zamiast w dzika, trafił w swojego kolegę

Po kilkuletniej batalii sądowej zapadł wyrok dla myśliwego, który pomylił kolegę z dzikiem. Postrzelony w brzuch mężczyzna nie przeżył. Myśliwy został początkowo uniewinniony, jednak sąd miał popełnić wiele błędów.

Tragiczne w skutkach polowanie odbyło się 20 lipca 2012 r. w okolicach miejscowości Wyryki koło Włodawy. Celem myśliwych z włodawskiego koła łowieckiego były dziki. Wśród uczestników polowania byli dwaj wieloletni znajomi 43-letni wówczas Zbigniew Cz. oraz 63-letni Wojciech Ł. Oprócz wspólnej pasji, łączyły ich relacje koleżeńskie.

To bowiem Wojciech Ł., jako myśliwy z ok. 30-letnim stażem, wprowadził Zbigniewa Cz. w łowieckie rzemiosło. Tego dnia na miejsce polowania mężczyźni wybrali pole, na którym rosło zboże. Około godziny 20.30, kiedy zaczął zapadać zmrok, obaj udali się na swoje pozycje. Zbigniew Cz. zajął miejsce na ambonie, zaś Wojciech Ł. na półce myśliwskiej, obu dzieliła odległość ok. 300 m.

Po pewnym czasie, przed godziną 22, na polu pojawiła się wataha dzików. Wojciech Ł. wycelował w jedno ze zwierząt i strzelił. Niebawem mieszkaniec Lublina strzelił jeszcze raz, wtedy jednak usłyszał krzyk i jęk. Kiedy udał się w tym kierunku, zauważył swojego kolegę leżącego w kałuży krwi. Zaczął udzielać mu pomocy, powiadomił też służby ratunkowe.

Mężczyzny nie udało się jednak uratować. Jak się okazało, Wojciech Ł. oddając drugi strzał złamał podstawową zasadę etyki i tradycji łowieckiej. Nie poszedł bowiem sprawdzić, czy pierwszy strzał był celny. Jak później wyjaśniał, sądził iż strzał był niecelny, dlatego dalej wypatrywał obranego na cel dzika. Kiedy zauważył ruch, oddał kolejny strzał.

Sprawą zajęła się policja, następnie śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa we Włodawie. Sekcja zwłok wykazała, że Zbigniew Cz. zmarł w wyniku rany postrzałowej nadbrzusza. Biegły z zakresu łowiectwa orzekł jednoznacznie, że Wojciech Ł. w rażący sposób dopuścił się szeregu zaniedbań, m.in. zlekceważył zasady bezpieczeństwa podczas polowania. Myśliwy został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Mężczyzna podczas przesłuchania przyznał się do zarzucanego mu czynu, emerytowany wojskowy wyjaśniał, iż był pewien, że celuje do dzika.

W 2015 roku Sąd Rejonowy we Włodawie uniewinnił jednak Wojciecha Ł. orzekając, że nie jest on winien śmierci swojego kolegi. Co więcej, sędzia w uzasadnieniu stwierdziła, że to ofiara dopuściła się zaniedbań idąc w miejsce, gdzie znajdowały się dziki. Orzeczenie to wywołała bardzo duże kontrowersje zarówno wśród myśliwych, jak też rodziny ofiary.

Po odwołaniu, Sąd Okręgowy w Lublinie w całości uchylił decyzję sędziego z Włodawy zarzucając mu naruszenie podstawowych reguł procesu karnego. Chodziło m.in. o nieuwzględnienie wszystkich okoliczności ujawnionych w toku postępowania jak też opieranie się o powierzchowną, wybiórczą i jednostronną, a tym samym dowolną ocenę dowodów. Tym samym sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia.

Tym razem jednak, żaden z włodawskich sędziów nie chciał zajmować się sprawą. Wszyscy złożyli oświadczenia, w których informowali, że mogą być nieobiektywni ze względu na znajomość z rodziną zmarłego, a dokładnie jego z synową, która była pracownikiem sądu. Dlatego też sprawę skierowano do Sądu Rejonowego w Radzyniu Podlaskim.

Drugie orzeczenie było przeciwieństwem pierwszego. Sędzia nie miał wątpliwości, że Wojciech Ł. jest winien nieumyślnego spowodowania śmierci Zbigniewa Cz. Wskazywał, że oskarżony sam przyznał, iż nie rozpoznał dokładnie celu i widział tylko ruszającą się „plamę”. Dlatego też mężczyzna został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności, przy czym wykonanie wyroku zostało zawieszone na okres próby wynoszący 3 lata. Dodatkowo Wojciech Ł. musi zapłacić grzywnę i ponieść koszty procesu w kwocie 30 tys. złotych.

(fot. pixabay – zdjęcie ilustracyjne)
2018-09-09 10:40:22

15 komentarzy

  1. Cała ta ponura sprawa pokazuje działanie prowincjonalnych sądów. Najpierw wyrok kompletnie od czapy. Potem nagle wszyscy sędziowie chcą się wyłączyć, bo synowa zabitego pracuje w sądzie, co nie przeszkodziło w wydaniu przez ten sam sąd wyroku w I instancji. Dziwne? Nie, wcale nie dziwne!

Z kraju