Piątek, 19 kwietnia 202419/04/2024
690 680 960
690 680 960

Kto winien śmierci 10-latka? Prokuratura oskarża kierowcę autobusu

Dzisiaj w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód rozpoczęła się sprawa wypadku, w którym pod kołami autobusu komunikacji miejskiej zginął 10-letni Szymona. Tragiczne zdarzenie miało miejsce we wrześniu ub. roku.

We wtorek przed sadem stanął Robert K., kierowca autobusu miejskiego, którego prokuratura oskarżyła o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa i doprowadzenie do śmiertelnego wypadku w którym zginął 10-letni Szymon. Tragiczne w skutkach zdarzenie miało miejsce w środę 24 września ubiegłego roku na al. Unii Lubelskiej przy Gali. Tego dnia kierujący autobusem przegubowym marki MAN 53-latek obsługiwał linię nr 17. O godzinie 8:10 kierując się w stronę Czechowa, wyjeżdżał z ulicy Fabrycznej i skręcał w prawo, w al. Unii Lubelskiej. Mężczyzna tłumaczył później, że z ulicy Fabrycznej wyjeżdżał prawym pasem, gdy zobaczył że ma zielone światło, skręcił w al. Unii Lubelskiej z zamiarem wjechania od razu na lewy pas ruchu, prowadzący do skrzyżowania z ul. Zamojską. Po drodze musiał przejechać przez przejście dla pieszych. W tym czasie usłyszał krzyki pasażerów i od razu zatrzymał pojazd.

Jak się okazało, pod koła autobusu dostał się jadący na elektrycznej hulajnodze 10-latek. W późniejszym postępowaniu śledczy ustalili, że chłopak jechał w tym samym kierunku, jednak poruszał się po chodniku a następnie pokonywał przejście dla pieszych. Wtedy dostał się pod koła pojazdu. Obok samochodem jechał zaś jego ojciec. Mężczyzna tłumaczył, że cały czas obserwował swojego syna, przed skrzyżowaniem, przez otwarte okno powiedział do niego, że spotkają się po drugiej stronie ronda. Gdy tam dojechał, zorientował się, że syna nie ma w pobliżu. Zatrzymał się i dostrzegł poruszenie przy stojącym przy przejściu autobusie. Gdy tam podbiegł, zorientował się, że jego syn miał wypadek.

Jak obliczyli biegli, poszkodowany od pasa w dół znalazł się pod pojazdem a następnie był ciągnięty przez odległość ponad 22 metrów. Chłopiec został przetransportowany do szpitala, gdzie przeszedł kilka poważnych operacji, cały czas był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Czekało go jeszcze wiele zabiegów i operacji. Jednak nie udało się ich przeprowadzić. Zmarł następnego dnia a przyczyną zgonu były liczne obrażenia wielonarządowe.

Przed sądem kierowca autobusu cały czas zapewniał, że wjeżdżając na rondo miał zielone światło. Dodał jednocześnie, że gdy wjechał już na skrzyżowanie, światło mignęło i jak wykonywał manewr skrętu, mogło być już czerwone. -Cały czas obserwowałem przejście i jego okolicę. Nie widziałem nikogo na hulajnodze. Co do wypadku, nie widzę tutaj swojej winy – tłumaczył w sądzie. Również jeden ze świadków, pasażer feralnego kursu, wyjaśniał że słyszał, jak pokrzywdzony chłopiec krzyczał „Co ja zrobiłem”. Inna z pasażerek wyjaśniała, że przez pewien czas obserwowała jazdę chłopca i według niej, usiłował on na przejściu wyprzedzić autobus.

Z kolei ojciec Szymona tłumaczył, że jego syna mógł zmylić manewr kierowcy, czyli od razu skierowanie się na lewy pas ruchu. – Mój syn znał zasady ruchu drogowego. Mógł wjechać na przejście, gdyż sądził, że autobus pojedzie prosto- zeznawał.Po wypadku kierowca autobusu zwolnił się z pracy, cały czas przeżywał zdarzenie i jak wyjaśniał, nie był w stanie usiąść z powrotem za kierownicę.

Śledczy usiłowali ustalić także, jakie światło miał kierowca autobusu, a jakie 10-latek. Doszli do wniosku, że skoro zmieniło się światło, to autobus wjechał na zielonej strzałce, a więc jego kierowca miał obowiązek zachowania szczególnej ostrożności. Nie udało się natomiast stwierdzić, czy na przejściu dla pieszych świeciło się już zielone światło, czy w dalszym ciągu czerwone.

Sprawa wypadku wywołała spore poruszenie wśród lubelskich kierowców. Wielu z nich broni kierującego autobusem, przytaczając argumenty, iż skoro autobus wjeżdżał na końcówce zielonego, to zgodnie z ustawieniem świateł na przejściu było czerwone. Dodają że 10-latek powinien być pod opieką rodziców, a kompletna nieodpowiedzialnością ojca było jechanie obok syna samochodem, gdy ten poruszał się hulajnogą w sporym ulicznym ruchu. Są jednak również głosy krytyki, mówiące o stylu jazdy kierowców miejskich autobusów.

Kierowcy autobusu grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo nawiązki w kwocie 10 tys. zł domaga się również ojciec zmarłego 10-latka. Tłumaczy, że to częściowy zwrot utraconych przez niego dochodów, gdy po wypadku syna nie mógł pracować. Kolejna rozprawa została wyznaczona na połowę lipca.

(fot. policja)
2015-06-16 22:40:25

90 komentarzy

  1. A ojciec za narażenie życia dziecka a w końcowym efekcie za śmierć nie odpowie? Kretyn jak można być tak nieodpowiedzialnym

  2. Jak dzieciak wjeżdżał na przejście to wydawało mi się że nie patrzył przed siebie, a ojciec… brak słów

  3. Nie można nikogo oceniać. Dorosły chce , zeby jego dziecko było szczęśliwe i zrobi dla niego wszystko . Czasem nawet nie pomyśli . Tak pewnie było i w tym przypadku . Tata chciał zrobic synowi przyjemność i pozwolił mu jechać na hulajnodze do szkoły . 10-o latek to już rozumne dziecko .Piszac komentarz postawcie sie na miejscu rodziców i najbliższych , którzy znali chłopczyka . Trzeba sie za nich modlić .

    • modlić? a o co?-o jak największe odszkodowanie, o zniszczenie kierowcy? no o co? kierowcę już prokurator ocenił a z nim ojciec i dziecka rodzina. pisząc komentarze postawcie się na miejscu rodziców i najbliższych, którzy znają kierowcę. ja kierowcy nie znam ale widzę jak pieniądze przesłaniają rozum .

  4. 1) Gdzie byli rodzice???
    2) Dlaczego gnój wjechał na ulicę???

  5. wiecie co, jeżdze po lublinie 12 lat, i nigdy jeszcze żaden mpk nie zajechał mi drogi, nie wymusił pierszeńswta, nie wsykoczył mi z zatoczki. Fakt, że widuje ancymonów, co z zatoczki bez kierunku wyjeżdzają. NIe mniej jednak, wydaje mi się, że cała ta nagodnka na kierowców mpk wynika z faktu, że królowie szos chca byc wszedzie pierwsi i czują się najwązniejszy – bo przeciez zbawiają świat, swą perfekcyjną dynamiczną jazdą.
    Poruszajac sie po miescie, zawsze staram się nie utrudniać, a wrecz ułatwaim manewry autobusom. Funkcjonujemy w miescie i tu transport zbiorowy powienien mieć pierszeństwo, ja te kilka sekund osobówka nadrobie, ale ludzie w mpk juz nie maja takiej mozliwosci.

    Ale co tam, niech żyją królowie prostej i lewego pasa…

Z kraju