Sukces mieszkańca naszego regionu w ultramaratonie Bałtyk – Bieszczady Tour
18:53 07-09-2018
Jeden z najtrudniejszych, rowerowych ultramaratonów w Polsce Bałtyk – Bieszczady Tour. Na starcie 400 zawodników. Emil rozpoczyna trasę w piątek 24 sierpnia po godzinie 22, z promu w Świnoujściu. Jedzie noc i dzień. Jego numer startowy wyświetla się na mapie, razem z innymi sunącymi do przodu, w specjalnej aplikacji. Już na samym starcie pojawiają się pierwsze problemy losowe i techniczne. Podczas przepakowania bagażu torba wkręca się wkoło i wykrzywia je, felga zaczyna ocierać o hamulec. Trzeba rozpiąć hamulec, aby kontynuować jazdę. Posłuszeństwa odmawiają power banki. Na 230 kilometrze, w Pile, zaczyna padać deszcz. Zacina po plecach. Jest tylko 10 stopni ciepła. Podczas drugiego przepakowania trzeba wyżymać wodę z ubrań. Część rzeczy można lekko podsuszyć suszarkami na basenie w Starachowicach.
Podczas całego ultra można było korzystać z karimaty – czyli odpocząć, przespać się. Lubartowianin korzysta dwa razy, bo cała ekipa decyduje się na nocleg. Dodatkowo bez kompanów, którzy mają GPS, ani rusz. Pierwszy nocleg w Łowiczu, po 500 kilometrach jazdy. Pięć godzin snu i jazda.
– Gdyby nie te przeciwności losu i zawodne urządzenia, pewnie czas byłby lepszy – podsumowuje dziś Emil Szczypiorkowski, reprezentant Klubu Good Life Fitness. – Na 130 kilometrze musiałem też nadrobić kilometrów, ponieważ pominąłem punkt kontrolny. Przestała działać nawigacja. Dołączyłem więc do dwóch znajomych rowerzystów – Sebastiana i Michała. Jechaliśmy razem dalej.
Drugi nocleg na 907 kilometrze, w Brzozowie. Koło gospodyń wiejskich gotuje obiad. Kobiety pieką ciasto, aż żal odjeżdżać. Po odpoczynku Emil odłącza się od kolegów. Osiąga swoje tempo. Najtrudniejsze są górki w Bieszczadach. Większość trasy trzeba pokonać na stojąco. Spośród 400 kolarzy na metę w Ustrzykach Górnych Emil dociera jako 148 zawodnik, w poniedziałek o godz. 13.42, z czasem 63 godziny i 27 minut. Na trasie około 40 osób rezygnuje, a wielu kolarzy nie mieści się w limicie czasu.
Dlaczego wystartował w maratonie? – Już dwa lata temu chciałem w nim pojechać, po tym jak przejechałem maraton Piękny Wschód. Chcę udowodnić, także uczestnikom zajęć indoor cyclingowych, które prowadzę, że można pokonać własne słabości i przełamać bariery. Drzemie w nas olbrzymi potencjał, a granice nie istnieją – mówi Emil Szczypiorkowski, który planuje już udział w kolejnych, jeszcze bardziej wymagających maratonach. Szuka też wsparcia dla swoich wypraw. – Dziękuję Panu Januszowi Pożakowi, znakomitemu kolarzowi, za dotychczas okazaną pomoc – dodaje Emil.
(fot. nadesłane – – Kibice Emila)
2018-09-07 18:31:11
Gratulacje! Mogę się mylić, ale chyba dwóch zawodników ze Świdnika było wysoko w czubie z czasem grubo poniżej dwóch dni. Przynajmniej tak to pamiętam z monitoringu.
Szacunek;D
Gratulacje☺️
Brawo! Lubartów
To jakiś artykuł płatny? Każdy możesz sobie taki zamówić? Płatne od ilości znaków?
Mniej jadu w komentarzach, więcej pogody ducha.
Miłego dnia.
A bo co. Może i ja zapłaciłem aby poczytać o takich pozytywnych zapaleńcach a nie marudach jak ty…
Szacunek za wytrwałość. Mój rekord to na razie 105km