Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Płacz był tam na porządku dziennym. Z marketu stworzył obóz pracy, został skazany

Nie dość, że pracowali za grosze to nie mogli korzystać z przerw, byli poniżani, za darmo musieli zostawać po godzinach a kodeks pracy był fikcją. Tak traktowano załogę jednego z supermarketów w Białej Podlaskiej.

Przed sądem w Białej Podlaskiej dobiegł końca proces prezesa jednego z supermarketów. Paweł R. za uporczywe łamanie praw swoich pracowników został skazany na rok i osiem miesięcy pozbawienia wolności. Wykonanie kary sędzia warunkowo zawiesił na okres próby wynoszący cztery lata. Sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego, z zebranych dowodów wynikało jasno, w jakich warunkach musiały pracować zatrudnione przez niego osoby.

Sprawa wyszła na jaw w 2014 roku. Wtedy Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła w supermarkecie kontrolę. Podczas niej ujawniono tyle nieprawidłowości, że powiadomiona została policja i prokuratura. Po jej zakończeniu PIP skierowała do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zebrane przez śledczych dowody okazały się bardzo mocne, co więcej policja przesłuchała kilkudziesięciu świadków.

Zeznawali m.in. wszyscy byli i obecni pracownicy sklepu. Ich relacje okazały się wstrząsające. Podczas pracy nie mogli korzystać z przysługującej im przerwy, nie mieli możliwości napicia się wody, nawet w największe upały, pracowali na dwie zmiany bez jakiegokolwiek dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny. Nie było także dokładnej ewidencji czasu pracy. Byli pracownicy wyjaśniają jednak jednym głosem, odkąd odeszli z pracy ich życie się odmieniło. Na lepsze.

Śledczy udowodnili Pawłowi R. nie tylko uporczywe łamanie praw pracowniczych, lecz także poniżanie swoich podwładnych. Co więcej, siedmiu osobom nie wpłacił on należnej im odprawy, gdy odchodzili z pracy. Dodatkowo 35 zatrudnionych osób zmuszał do pracy ponad normę, nie wypłacając im za to żadnych dodatkowych środków. Fałszował jednocześnie dokumentację pracowniczą.

Jeszcze w trakcie śledztwa dotarliśmy do jednej z byłych pracownic sklepu, która zgodziła się porozmawiać na ten temat. Kobieta przyznawała wprost, że czas, który spędziła w tym miejscu, to były dla niej najgorsze miesiące życia.

– W życiu nie przypuszczałam, że coś takiego mnie spotka i to w swoim kraju, w swoim mieście, gdzie właścicielami sklepu są Polacy. Chciałam o wszystkim zapomnieć i wymazać to z pamięci, gdyż praca w tym sklepie zostawiła ślad na mojej psychice, jednak zdecydowałam się złożyć zeznania, by przynajmniej inni nie musieli znosić tego co ja, czy koleżanki, które wtedy razem ze mną pracowały. To, że w sklepie była ciągłą rotacja pracowników to nie przypadek, gdyż kto by wytrzymał takie poniżanie. Ile razy zabraniano nam wyjścia do toalety, ile razy nas upokarzano za to, że nie robiliśmy za dwie osoby tego nikt chyba nie jest w stanie zliczyć – wyjaśniała.

W miarę dobrze było tylko w pierwszych miesiącach po otwarciu sklepu.

– Później w ramach oszczędności ludzi do pracy było coraz mniej, zaś roboty tyle samo. Więc ci co zostali zmuszani byli pracować podwójnie, a trzeba zaznaczyć, że nie dostawaliśmy nie wiadomo jakiej wypłaty. Najniższa krajowa to była nasza comiesięczna pensja. Właściciele wiedzieli, że na tutejszym rynku jest bardzo trudno o zdobycie jakiegokolwiek zatrudnienia, więc zawsze znajda kogoś, kto przyjdzie do pracy za 1200 złotych, żeby tylko zapewnić rodzinie cokolwiek do jedzenia – tłumaczyła nam kobieta.

Market ten istnieje w Białej Podlaskiej od lata ub. roku. Jego właścicielami było małżeństwo, które przyjechało tu w interesach z województwa zachodniopomorskiego. Sklep na początku zatrudniał 59 osób, obecnie jak twierdzą pracownicy, jest ich sporo mniej. Odkąd sprawą zajęła się policja i prokuratura, centrala sieci podziękowała za współpracę Pawłowi R. Obecnie sklepem zarządza inna osoba.

2016-03-01 11:05:23
(fot. pixabay.com)

32 komentarze

  1. A dlaczego zawiesili warunkowo? Za takie coś powinna być kara bezwzględnego więzienia. Polskie Sądy nadużywają tej formy kary która nie jest dotkliwa dla skazanych. Przez takie ich podejście pośrednio przyczyniają się do szerzenia tego typu patologii, ponieważ posiadanie „zawiasów” to tak naprawdę brak kary. A nie był to jednorazowy przypadkowy epizod lecz świadome ciągłe działanie

Z kraju