Piątek, 29 marca 202429/03/2024
690 680 960
690 680 960

PKS Zielona Góra nie zapłaci milionowej kary? Zamierza żądać odszkodowania

Władze spółki PKS Zielona Góra wydały oświadczenie w którym tłumaczą, że nie zamierzają płacić milionowej kary a co więcej, sami będą żądać odszkodowania od ZTM. Sprawa będzie miała swój dalszy ciąg w sądzie.

Po rozwiązaniu umowy przez Zarząd Transportu Miejskiego w Lublinie z obsługującym niektóre linie komunikacji miejskiej przewoźnikiem PKS Zielona Góra, narasta spór dotyczący kto i w jaki sposób zawinił. Głównym powodem zerwania umowy były problemy przewoźnika ze stanem technicznym taboru. Poszło też o całokształt współpracy.

PKS Zielona Góra był rekordzistą jeżeli chodzi o kary nakładane przez ZTM. W 2015 musiał zapłacić ponad 212 tys. złotych za niewykonane kursy i brak utrzymywania standardów przewozu pasażerów. – Kursy muszą być wykonywane zgodnie z zamówionymi standardami usług, tego wymagają również nasi pasażerowie. Zgodnie z kontraktem, naliczyliśmy również karę umowną w wysokości jednego miliona złotych – wyjaśniał Grzegorz Malec, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie.

Początkowo przewoźnik nie chciał komentować sprawy, dopiero później odniósł się co do zarzutów kierowanych przez ZTM. Kontrole policji miały być zlecone a ZTM tylko szukał okazji, by zerwać z nimi umowę. W piątek spółka zapowiedziała, że nie zamierza zapłacić nałożonej przez Zarząd Transportu Miejskiego kary w wysokości miliona złotych. Co więcej, w wyniku zerwania kontraktu miała ponieść szkody, za które będzie się domagać przed sądem zapłaty.

Władze spółki nie wyjaśniają jednak w jakiej wysokości. Wszystko przez to, że kontrakt miał zostać rozwiązany bezprawnie. „Oświadczenie o rozwiązaniu umowy należy uznać za nieuzasadnione i bezskuteczne, zaś kara umowna naliczona przez ZTM jest nienależna” piszą w oświadczeniu. Jednak w żaden sposób nie odnoszą się do zarzutów, które były główną przyczyną rozwiązania umowy, czyli stanu technicznego swoich autobusów.

(fot. lublin112)
2016-03-18 22:22:34

19 komentarzy

  1. Może niesprawne ale przynajmniej ludzi nie rozjeżdżali… Dla mnie kiedy jeszcze jeździłam, kierowcy autobusów lubelskich to były w większości chamy bez krzty kultury, nie raz mordę wydarł jeden z drugim jak w niedzielę trzeba było kupić bilet w autobusie, udawał, że nie widzi jak się stało przy szybie, żeby bilet kupić, albo wyzwał, bo się ośmieliło mu głowę zawracać. Może teraz jest inaczej, ale na szczęście nie muszę sprawdzać tego.

    • To nie jechałaś z powiedzmy wprost – chamem z zielonej góry na 78 – taki młody chłopaczek. To była dopiero ,,kultura”…

    • Może mordkę masz ochydną że nie można na ciebie patrzeć,to i kierowca rozumny zawału starał się unikać.

    • Teraz bilet kupisz tylko jak zepsuty jest biletomat (bo większość pojazdów jest już wyposażona w biletomaty).
      Do tego bilet u kierowcy kosztuje 4,00 (a nie 3,20 jak w kiosku czy biletomacie) co sprawiło, że nagle ludzie dostrzegli, że bywają też miejsca, gdzie nawet w niedzielę da się kupić bilety.
      A nie jak kilka lat temu jeszcze – co przystanek kilka minut postoju, bo 5-6 głąbów biletu „nie mogło gdzie indziej kupić”.
      Co do sprzedaży biletów regulamin był jasny – tylko i wyłącznie na postoju pojazdu, w trakcie jazdy kierowcy nie wolno przecież prowadzić rozmów z pasażerami (regulamin mu tego zabrania).

  2. Firmy startujące w przetargu zawsze super tabor mają. Im grubsza koperta tym bardziej nowoczesne autobusy. Ktoś przed rozstrzygnięciem, ogląda szrot którymi będą wozić? Papier wszystko przyjmie. 4 liter z za biurka nie chce się ruszyć to mamy takie efekty. Przetargi wygrywają ci co mają pojemne nesesery a nie porządny tabor. Do Lublina trafią autobusy zajeżdżone na Śląsku i jeden nowy na pokaz. Czeka nas powtórka z rozrywki, jeśli ludzie odpowiadający za transport miejski pozostaną na swoich stołkach w Ratuszu.

  3. To sieę jeszcze zobaczy zapłaci czy nie

  4. Czy w końcu nauczymy się wspierać to co nasze i lubelskie

Z kraju