Piątek, 19 kwietnia 202419/04/2024
690 680 960
690 680 960

Janów Podlaski: Niedoświadczony zarząd stadniny przyczynił się do śmierci ostatniej klaczy? Mają być kolejne zmiany na stanowiskach

Na pytanie co się dzieje w stadninie w Janowie Podlaskim, starają się w ostatnich dniach odpowiedzieć wszyscy znawcy oraz miłośnicy koni. Tymczasem panująca tam sytuacja, z dnia na dzień, coraz bardziej psuje wizerunek jednej z najbardziej cenionych na świecie stadnin.

W nocy z piątku na sobotę (z 1 na 2 kwietnia) w stadninie koni w Janowie Podlaskim padła trzecia klacz. Dwie ostatnie, czyli Amra i Preria należały do związanej od lat ze stadniną Shirley Watts. We wszystkich przypadkach zaczynało się od objawów kolki. Natychmiastowa pomoc i transport do warszawskiej kliniki nie przyniosły rezultatu i zwierząt nie udało się uratować. Gdy w październiku ubiegłego roku padła najbardziej ceniona klacz w stadninie Pianissima Agencja Nieruchomości Rolnych odwołała ze stanowiska wieloletniego i zasłużonego w świecie koni szefa stadniny Marka Trelę. Na jego następce powołano Marka Skomorowskiego.

Decyzja ta była nadzwyczaj zaskakująca, gdyż od początku wiadome było, że nie ma on żadnego doświadczenia. Jak żartowano na początku, nowy prezes ma wiedzę tylko taką, że wie jak wygląda koń. On sam otwarcie przyznawał, że nigdy nawet nie siedział w siodle i nie zajmował się tą branżą. Jest absolwentem ekonomii na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej, gdzie ukończył kierunek organizacja i ekonomika przedsiębiorstw rolnych. Pracował w bankowości, później trafił do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa gdzie cały czas był pracownikiem biurowym.

Podobne kontrowersje wywołało powołanie na członka zarządu stadniny Mateusza Leniewicza-Jaworskiego. Agencja Nieruchomości Rolnych wychwalała jego doświadczenie i umiejętności. Miał on w ostatnich latach pracować dla największych stadnin Europy i Bliskiego Wschodu. Wśród jego byłych pracodawców wymieniano Arctic Tern Center w Belgii, jednego z największych centrów koni arabskich, włoską StieglerStud, jedną z najlepszych stadnin w Europie czy też katarskie Al Zobara Stub i Al Shaqab. Miał się tam zajmować tworzeniem wizji rozwoju stadnin i zarządzaniem, jak również przygotowywaniem programów hodowlanych oraz organizacją międzynarodowych pokazów koni. Gdy informacja ta dotarła do jego byłych pracodawców, zaczęły się problemy. Okazało się, że Mateusz Leniewicz-Jaworski albo tam nie był zatrudniony, bądź też wykonywał obowiązki pracowników najniższego szczebla.

Władze arabskiej stadniny Al Shaqab wydały oświadczenie, w którym informują, iż Leniewicz-Jaworski pracował u nich przez zaledwie dziewięć miesięcy. W tym czasie nie był zaangażowany w tworzenie wizji rozwoju stadniny, jej zarządzanie, opracowywanie programu hodowlanego, ani też organizację pokazów międzynarodowych. Był zwykłym pracownikiem technicznym. Na podobnym stanowisku stoją kolejne ze stadnin, w których miał zdobywać swoje „bogate i wszechstronne” doświadczenie. Ali Al Misnad, przedstawiciel stadniny Al Zobara wyjaśnił, że Mateusz Jaworski nigdy nie był zatrudniony w stadninie a tym samym, w żaden sposób nie był również zaangażowany w zarządzanie czy też podejmowanie decyzji hodowlanych. Miał zaledwie krótki epizod w stadninie, gdzie na okresie próbnym poznawał pracę sekretarza. Jednak nastąpiła seria zdarzeń, których przedstawiciel stadniny nie chce wyjaśniać, w wyniku których Jaworski został wydalony z Kataru.

Tak samo jak rzekoma funkcja kierownicza, mająca wpływ na program hodowlany oraz opracowywanie wizji na przyszłość, jakie miał pełnić w ośrodku treningowym Arctic Team Center z Belgii, okazały się nie do końca prawdziwe. Mateusz Leniewicz-Jaworski pracował przez krótki czas w stajni na umowę – zlecenie. Przyuczano go do obowiązków masztalerza, czyli starszego stajennego. Tam również nie zaznał długo miejsca i niebawem ośrodek pożegnał się z nim.

Po tym jak padła trzecia klacz, wizerunek stadniny został mocno nadszarpnięty. Jak twierdzą znawcy tematu, nie tyle co przez samo zdarzenie, lecz przez atmosferę, jaka się wokół tworzy. Do tego dochodzić mają nieprzemyślane wypowiedzi na ten temat, m.in. ostatnie stwierdzenie ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Mianowicie tłumaczył on, że ma uzasadnione podejrzenia, iż padnięcia klaczy nie były przypadkowe. Tego typu słowa sprawiają, że pozycja Janowa w świecie hodowców koni arabskich może zostać mocno osłabiona. Już teraz Shirley Watts zapowiedziała, że zabiera swoje pozostałe dwie klacze ze stadniny w Janowie Podlaskim.

Sprawą śmierci klaczy zajęła się lubelska prokuratura. Prokuratorzy od wczoraj znajdują się w Janowie Podlaskim sprawdzając drobiazgowo co mogło się przyczynić do takiego stanu rzeczy. Z przeprowadzonej sekcji zwłok Amry wynika, że przyczyną padnięcia była intoksykacja organizmu wywołana zastojem żylnym na podłożu skrętu okrężnicy. Z kolei minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel wnioskował u Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, by ten osobiście pełnił nadzór nad postępowaniem. Ten jednak nie zgodził się na tego typu rozwiązanie, powierzając sprawę nowemu szefostwu lubelskiej prokuratury.

W środowisku znawców koni coraz więcej pojawia się głosów, że to właśnie nowy zarząd stadniny, przyczynił się do śmierci Amry. Po tym jak padła Preria a media z całego kraju jak też branżowe portale na całym świecie zaczęły śledzić co się dzieje w stadninie, nowy zarząd był bardzo wystraszony, by nie doszło do kolejnego nieszczęścia. Dlatego też mającą się oźrebić Amrę skierowano do kliniki w Warszawie. Była to bardzo zaskakująca decyzja, gdyż wszystkie poprzednie klacze wydawały źrebięta na świat w Janowie Podlaskim. Zaledwie kilka dni później, klacz wraz ze źrebięciem przetransportowano z powrotem do stadniny. Zmiana warunków od razu po porodzie, inne pożywienie oraz stres związany z transportem mógł przyczynić się do późniejszych następstw.

W poniedziałek minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel wydał oświadczenia, w którym informuje o potrzebie zmian w zarządzie stadniny w Janowie Podlaskim.

2016-04-04 19:06:47
(fot. ilustr. lublin112.pl)

43 komentarze

  1. Nowi maką wielkie doświadczenie. Walą konia tyle lat…

  2. Co się stało w stadninie koni? Stało się to że mafia PO-PSL nie może pogodzić się z utratą władzy,stanowisk i wpływów,dlatego wszędzie ryją gdzie i jak się da.

  3. PiS przy korycie. Tak oto, najlepsza stadnina na świecie stała się majgorszą. Tak to jest jak na stołku zasiada ktoś, kto się nie zna na tym. Mam nadzieję. Tak to jest jak na stołki są nominacje a nie konkurs. Mam nadzieję że polecą wszyscy, łącznie z ministrem.

    • Jakby to było za rządów PO to PIS twierdziłby, że polecieć muszą wszyscy razem z premierem, a teraz winnych nie ma. A nie są to poprzednicy. Dzisiejsza konferencja tego pseudo ministra i przy wypadku prezydenckiej limuzyny szefa BORu są najlepszym przykładem.

  4. PiS przy władzy. Tak to się dzieje jak na stołkach zasiadają ludzie.z nominacji a nie z konkursu. Tak o to za prowadzenie takiego przedsiędbiorstwa bierze się ktoś kto się na tym nie zna. Tak oto ze stadniny najlepszej na świe ie Janów stał się najgorszą. Mam nadzieję że za to polecą głowy łącznie z ministrem który obsadzał stołki. A Pani Watts powinna rządać milionowych odszkodowań od skarbu Państwa, lub nie, z pieniędzy PiSu.

  5. „Dobra zmiana działa” jak wszędzie powsadzali swoich „ekspertów” i takie są efekty. Teraz za prezesa Lotosu się zabierają, gdzie nawet związki zawodowe go popierają. To co robiły poprzednie ekipy było naganne w tej sprawie, ale ci to przebili wszystkich poprzedników razem wziętych.

  6. 3 KONIE NA STERYDACH .A CO Z RESZTA KONI

  7. ;Czy konie mnie slysza; przez ostatnie lata padly. Az 52 konie.

  8. wstyd k….a wstyd na cały świat !! brawo karłowate pisiory ! spier……cie wszystko w ty kraju
    juz wali taki swad za waszymi rzadami ze kibel to przy tym perfumeria….

Z kraju