Jaś Karwowski po raz drugi walczy z nowotworem. Trwa zbiórka pieniędzy na leczenie
10:48 09-04-2017
– Co to jest? Ten dziwny odblask w oczku? – pytała marszcząc brwi mama 2 letniego Jasia. – To widać przy sztucznym świetle i tylko pod pewnym kątem – opowiadała. – Na początku myślałam, że tylko mi się wydaje, ale kiedy mąż potwierdził, że widzi to samo, zaczęliśmy się zastanawiać, czy to może być coś złego. Wpisaliśmy w wyszukiwarkę hasło „blask w źrenicy dziecka”. Naszym oczom ukazało się zdjęcie identycznego odblasku z podpisem: SIATKÓWCZAK – najczęstszy wewnątrzgałkowy nowotwór złośliwy oka u dzieci!
Jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy co szykuje dla niej, męża i synka los. Wizyta w Centrum Zdrowia Dziecka potwierdziły najgorsze przypuszczenia. Jaś miał zaatakowaną siatkówkę, guz opanował już ponad połowę jej powierzchni.
Plan leczenia – cykl 6-8 chemioterapii i amputacja oczka. – Nie zgadzam się, nie pozwolę własnemu dziecku odjąć oka. Musi być jakieś inne wyjście – powtarzała sobie mama Ewelina przekopując się z tatą Krzysztofem przez ogromne ilości stron internetowych.
– Jest! Dr. Abramson w Nowym Jorku! – przeszła od razu do działania: wysyłka dokumentów, głośna zbiórka pieniędzy, bazarek i media. Walka trwała niecałe półtora miesiąca i cel osiągnięty – uzbierane ponad pół miliona złotych na leczenie zagraniczne Jasia melphalanem – podawanym w znieczuleniu ogólnym do tętnicy. Leczenie trwało około 5 miesięcy. – opowiada mama Jasia. – Jasio otrzymał 4 dawki melphalanu oraz 3 zabiegi laserem.
Udało się uratować oko Jasia i częściowe widzenie. Według doktora widzenie powinno się polepszać. Guzy, które były w oku, znacząco się zmniejszyły, większość zniknęła, a te które zostały, są nieaktywne. Radość i łzy wzruszenia płynęły po policzkach kilkudziesięciu tysięcy ludzi obserwujących walkę i wygraną Jasia z nowotworem.
Dla rodziców euforia nie trwała długo. Wyniki badań genetycznych potwierdziły mutację genu – Jaś jest szczególnie narażony na nawrót choroby. – Muszę trzymać rękę na pulsie i pilnować, aby Jaś miał co 6 tygodni przeprowadzone badanie dna oka w znieczuleniu ogólnym. Tak bardzo cieszyłam się, że to już koniec walki, a okazuje się, że mój malutki chłopczyk dalej będzie przechodził przez usypiania, wybudzania i bóle brzuszka po narkozie – mówi mama Jasia.
Najbliższe pięć lat to dla Jasia i dzielnych rodziców wyprawy do zagranicznych klinik i specjalistyczne kontrole oraz badania. Takie kontrole u dr. Abramsona to koszt około 100.000 dolarów.
– Wybraliśmy tańsza opcję – Włochy. Tam każdorazowa wizyta to koszt ok 1200 euro. Pierwszy najtrudniejszy etap leczenia za nami, pozostał drugi – kontrola aby nowotwór nie wrócił – mówi mama Ewelina.
Rodzice Jasia nadal proszą was o wparcie.
Dzisiaj wolontariusze będą zbierać pieniądze podczas Wielkanocnego Jarmarku w lubelskim skansenie, a 11 kwietnia odbędzie się koncert charytatywny.
2017-04-09 10:27:11
(fot. nadesłane)
Komentarze wyłączone