Piątek, 29 marca 202429/03/2024
690 680 960
690 680 960

Czy PKS Wschód za problemy finansowe powinien podziękować swoim pracownikom?

W odpowiedzi na ostatnie doniesienia o fatalnej kondycji przedsiębiorstwa napisał do nas jeden z czytelników, poruszony ciągłym finansowaniem firmy, twierdząc że pracownicy PKS-u sami doprowadzili do ruiny swoją firmę.

– Drodzy państwo, szlag mnie trafia kiedy słyszę jak władze PKS-u szantażują Urząd Marszałkowski prosząc o kolejne pieniądze. A tymczasem sami są sobie winni. Doprowadzili firmę do upadku więc nie należy im się złamany grosz – pisze czytelnik. Pewnie poniższymi słowami narażę się wielu osobom, lecz osobiście jestem za tym aby PKS upadł. Sami doprowadzili do takiego stanu w jakim się znajdują. Po części kierowcy poprzez niewydawanie biletów pasażerom co zmniejszało wpływy, również kradnąc paliwo. Na końcu zarząd spółki nie mający żadnej kontroli nad tym procederem. Prosząc o kolejne dotacje argumentowali to tym, iż jako jedyni obsługują nierentowne połączenia i trzeba do nich dokładać. Lecz ostatnie cięcia w rozkładzie wraz z wyjaśnieniem prezesa świadczą jasno, że pozostawione zostały tylko kursy, które na siebie zarabiają oraz połączenia szkolne do których dokładają gminy, bądź to w formie stałych opłat bądź to wykupu biletów miesięcznych dla uczniów. Skoro więc przedsiębiorstwo działa na takiej samej zasadzie jak prywatni przewoźnicy i na każdym kursie zarabia więc jakim cudem pompowane są kolejne pieniądze z naszych podatków???

Również doniesienia prasowe o fatalnej kondycji lubelskiego PKS-u wywołały lawinę komentarzy od czytelników. Wśród nich, zdecydowana większość internautów informowała o tym, że nie dostają biletów a kierowcy nie grzeszą kulturą, co zniechęca ich do korzystania z usług przedsiębiorstwa.

-„Upadkowi PKS Wschód winni są sami pracownicy, którzy przez lata krok po kroku osłabiali firmę. A to nie wydając pasażerom biletów, a to znowu spuszczając z autobusów paliwo a także zarząd nie reagujący na zmiany rynku” – pisał jeden z userów.

Postanowiliśmy to sprawdzić.

Dotarliśmy do byłego już mechanika, który przez kilka lat pracował w bazie PKS-u przy ulicy Hutniczej. Potwierdził to, że przed laty standardem było, że część kierowców systematycznie zawyżała normę spalania paliwa, a oszczędności spuszczali dla siebie.

– To była praktycznie codzienność. I szczerze praktycznie mało kto się z tym krył. Każdy o tym wiedział, że tak się postępuje i można powiedzieć, że było ciche przyzwolenie na takie praktyki. Z resztą nie przypadkowo chyba wszyscy z nich prywatne auta mieli z silnikami diesla – wyjaśnia.
Jaka mogła być skala tych przekrętów na paliwie?
– Myślę że spokojnie można mówić o setkach litrów miesięcznie. Dopiero kilka lat temu zaczęli to kontrolować i znacznie ukrócono takie praktyki.

Nie trzeba było także długo szukać osoby, która by potwierdziła jak kierowcy dorabiali sobie do pensji nie wydając pasażerom biletów. Wystarczyła jedna wizyta na dworcu głównym.

– Przez kilka dobrych lat dojeżdżałem do szkoły a następnie pracy w Lublinie z jednej z podlubelskich miejscowości – tłumaczy pan Mariusz. Był to krótki odcinek zaledwie kilka przystanków. I muszę przyznać, iż naprawdę zaledwie kilka razy w miesiącu zdarzało się aby kierowca autobusu wydał mi bilet. I to nie było tak, że to był ten sam kierowca. Za każdym razem był inny autobus z innym kierowcą, także takie praktyki były w PKS-ie normą. Raz pamiętam na którymś z przystanków kierowca zauważył kontrolę biletów, jego paniki długo nie zapomnę. Zaczął krzyczeć na cały pojazd, że kto nie ma biletu szybko ma go odebrać, jednocześnie drukując bilet za biletem. A kontroler nawet nie wsiadł do pojazdu – wyjaśnia pasażer.

Dotarliśmy również do emerytowanego kierowcy PKS-u, który zgodził się z nami porozmawiać, lecz kiedy usłyszał o czym ma być rozmowa uciął ją jednym zdaniem: -Gó..o płacili więc trzeba było sobie dorabiać. Na papierosy i śniadanie być musiało i na tym zakończył temat.

Tymi oto sposobami kondycja spółki z miesiąca na miesiąc stawała się coraz gorsza i praktycznie nikt na to nie reagował. Inną sprawą jest zarządzanie przedsiębiorstwem. Dopiero teraz, kiedy Urząd Marszałkowski nie chce pompować kolejnych funduszy do firmy, zaczęto przyglądać się które kursy są deficytowe. Jednakże teraz nasuwa się kolejne pytanie, czy PKS powinien otrzymywać jakąkolwiek pomoc finansową, skoro spółka realizuje tylko te kursy, które są opłacalne i przynoszą dochody. Inni przewoźnicy, którzy raczej nie narzekają na dochody, nie proszą UM o wsparcie finansowe.

Komentarze wyłączone

Z kraju