Czwartek, 25 kwietnia 202425/04/2024
690 680 960
690 680 960

Akcja antyterrorystów na LSM. Szukali broni i materiałów wybuchowych AKTUALIZACJA

Wczoraj przez kilka godzin policyjni antyterroryści prowadzili działania w jednym z mieszkań w Lublinie. Wszystko przez niebezpieczne zamiłowanie mieszkającego tam 29-latka.

W poniedziałek przed południem na ulicę Skrzatów w Lublinie zajechali policyjni antyterroryści, pirotechnicy a także kilka zastępów straży pożarnej i pogotowie ratunkowe. Jeden z mieszkańców, znany policji z niebezpiecznych zainteresowań, miał posiadać broń palną, materiały wybuchowe i chemikalia. Policjanci przeszukali mieszkanie 29-latka i odnaleźli lufę należącą najprawdopodobniej do karabinu, mechanizm spustowy oraz drobne elementy mogące być częściami broni.

Teraz trwa ustalanie w jaki sposób i w jakim celu 29-latek wszedł w posiadanie owych przedmiotów. Policję o wszystkim powiadomili sąsiedzi mężczyzny, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Wszyscy mają bowiem w pamięci, jak przed laty o mało nie wysadził bloku w powietrze rozbierając niewybuchy. Widząc, że zaczyna on znowu przynosić do domu podejrzane przedmioty zaczęli się obawiać kolejnej eksplozji.

Kilka lat temu mężczyzna o mało nie zginął w wybuchu. Wieczorem 18 października 2007 roku w tym samym mieszkaniu doszło do potężnej eksplozji. Służby ratunkowe ewakuowały ponad 120 mieszkańców bloku, którzy noc spędzili w ustawionych na pobliskim placu namiotach wojskowych. Eksplozja zniszczyła jedną ze ścian oraz wnętrze mieszkania. Inspektorzy budowlani po sprawdzeniu stanu budynku stwierdzili pęknięcia ścian, jednak zezwolili na dalsze jego użytkowanie.

Jak ustalili wtedy policjanci, w całym mieszkaniu oraz w piwnicy znajdował się znaczny arsenał zgromadzonych przez mężczyznę niewybuchów. Co więcej, zajmował się on rozbieraniem ich na części. To w trakcie tego typu czynności jeden z przedmiotów eksplodował w rękach mężczyzny. Poszkodowane zostały wtedy trzy osoby. Mężczyzna w ciężkim stanie, z licznymi poparzeniami twarzy i rąk, został przetransportowany do szpitala. Jego matka oraz babcia zostały przewiezione na obserwację. Saperzy z Dęblina przez całą noc wywozili z mieszkania zgromadzony przez niego arsenał.

AKTUALIZACJA 14:30
Jak ustaliliśmy, żaden z odnalezionych przedmiotów nie stanowił zagrożenia. Co więcej mężczyzna posiadał je legalnie, co zostało poświadczone odpowiednimi dokumentami. Wszystko zostało mu zwrócone przez funkcjonariuszy, a on sam zwolniony. Jak wyjaśniała nam matka 29- latka, cała akcja została niepotrzebnie wywołana przez przewrażliwioną sąsiadkę. – Zdarzenie sprzed lat to już przeszłość i grzech młodości za co syn odpokutował. Teraz ma stałą pracę i nie zajmuje się tego typu rzeczami.

2016-07-19 11:55:40
(fot. lublin112.pl)

21 komentarzy

  1. Zamiłowanie do tego to on ma jeszcze z liceum. Na lekcjach z WF-u opowiadał jak malutkim ładunkiem mógłby zrobić krater z asfaltowej nawierzchni boiska przy szkole. Kiedyś też coś na pokazach z chemii poszybowało pod sufit. Ale swoją drogą z tego co pamiętam i słyszałem, to jeden z lepszych studentów chemii na UMCS był.

    • i właśnie takimi osobami powinno zainteresować się wojsko- facet kumaty, a do tego miłośnik militariów, powinien być na wikcie i opierunku MONu. Dać takiemu „zabawki” to może coś nowego wymyśli dla dobra nas wszystkich.

  2. Piękną, (pewnie też kosztowną) pokazową akcję służb maści wszelakiej urządzono nam na podstawie jednego donosu przewrażliwionej zdziecinniałej staruszki, która ma starcze odchyły.

    • Rozumiem że znasz osobę, która doniosła na R. i masz pewność że nie jest to matka z dziećmi, a będąc sąsiadem R. nie miałbyś nic przeciwko zabawom z bronią swojego sąsiada? Mieszkałem kilka bloków dalej, nie miałem pojęcia co się dzieje, jeden wielki huk i pełno ludzi pod blokiem, ale na pewno nie chciałbym być na miejscu osób które wtedy nie miały gdzie się podziać i martwiąc się o swój dobytek czekały w namiotach. Dziw mnie bierze że prawo nie doczepiło się do R. 9 lat temu, ale wiadomo dziadkowie. Ba, nawet jeden z polskich milionerów bodajże L.Cz. miał mu zasponsorować zamiast zwykłej plastikowej protezy ręki protezę biomechaniczną. Czy był wybitnym studentem? Nie wiem jak dla mnie jakoś specjalnie się nie wyróżniał, znałem wielu lepszych i każdy z nich miał grono przyjaciół był dobrze odbierany przez środowisko. O R. tego bym nie powiedział. Z resztą jego zainteresowania, jeśli dotyczyły wyłącznie militariów, na tym konkretnym wydziale chemii nie specjalnie mogłyby być realizowane bo zwyczajnie żaden z zakładów się tym nie zajmuje. Dziwie się, że uczelnia wyraziła zgodę na kontynuowanie przez R. studiów na swoim wydziale. Za bardziej błahe rzeczy zostawało się wydalonym. Zastanawiające, że w Warszawie znalazłby kilka uczelni gdzie lepiej mógłby zgłębiać swoje hobby ale może tam się nie dało po całym wydarzeniu dostać. Z resztą tutaj już sytuacji nie znam. Autorowi gratuluje szybkiej edycji artykułu…

Z kraju